Zanim włożymy kwiat do wody powinniśmy podciąć jego końcówkę. Akurat to nie nowość dla większości. Kwiat musi "pić", żeby utrzymać swoją żywotność. Lecz efekt polepsza po pierwsze podcięcie końcówki pod jak największym skosem, a dodatkowo nakłucie szpilka łodygi powyżej jej podcięcia. Najlepiej w kilku miejscach. Daje to kwiatu możliwość czerpania większej ilości wody.

Drugim krokiem jest podcięcie kwiatu bezpośrednio w wodzie, bez jego przekładania. Niestety jest to dużo trudniejsze biorąc pod uwagę efekt dekoracyjny we flakonie. Resztki kwiatów pływające w jego wnętrzu nie stwarzają ładnego efektu. Dlatego też trzeba się troszkę nagimnastykować, lecz jest to do zrealizowania. Dlaczego jest to aż tak ważne? Podczas podcięcia kwiat od razu dostaje świeżą porcję czy to wody czy powietrza (jeśli nie podcinamy w wodzie). Jeśli nie robimy tego w wodzie kwiat automatycznie pobiera powietrze i zatyka większą część swoich kanalików, co powoduje słabsze pobieranie wody. A co za tym idzie, mniejszy dostęp do tego co najbardziej potrzebuje i co przedłuża jego żywotność.

Dodatkowym plusem dla utrzymania świeżości kwiatów jest temperatura. Większość kwiatów ciętych, tj. róże, tulipany, gerbery czy chryzantemy (te są dość trwałe) woli niższą temperaturę. Dlatego jeśli tylko mamy możliwość, najlepiej jest, gdy stoją w miejscu, gdzie nie ma 30 stopni ;) Lecz nie popadajmy w skrajności, kwiaty mają dawać efekt, a nie przechowywane w piwnicy, by dłużej się trzymały :P Dlatego jeśli jest taka możliwość, chociaż na noc, stawiać je w miejscu, gdzie temperatura jest niższa (nie może być to kolosalna różnica temperatur, bo efekt będzie odwrotny do zamierzonego). Nie polecam środków wsypywanych do wody, ponieważ jest to po prostu strata pieniędzy. Najlepszy efekt daje naturalność i chęć dbania.